sobota, 14 lutego 2015

Co ma serce do wiatraka?

14 lutego. Międzynarodowy dzień epileptyków, wspominania starych błędów, opróżniania portfeli i silnych niezależnych kobiet spamujących fb fotografiami butelek wódki i stwierdzeniami, że "im wcale nie zależy". Znowu. Uwielbiam to

Miłości, jak powszechnie wiadomo, jest jak tych mrówków, ale zbiorowy symbol uparcie pozostaje jeden:
Pompa zalewowo tłocząca.
Cholera, to nie brzmi, próbuję jeszcze raz
Panie i Panowie: Worek mięśniowy
...
Eeeeech, ok, ladies&gentlemen: Serce
Tylko, cholera jasna, czemu?


Serce jako symbol uczuć to dość dziwna sprawa. Symbolikę wielu rzeczy można drążyć, aż dotrze się do oryginalnego twórcy- ot, Adam Mickiewicz spojrzał kiedyś na niebieską zasłonę i uznał że to będzie smutek. Tyle. Ale im głębiej wchodzimy w historię naszej ulubionej pompy jako symbolu świadomości czy uczuć, tym bardziej dna nie ma. Hebrajska Biblia, Egipska mitologia, chińska gramatyka, sanskryt, greccy filozofowie; wszystkie (niezależnie, jak się wydaje) używają serca jako takiego właśnie symbolu, przypuszczalnie dlatego, że mąż raniony poważnie w serce, lub go pozbawiony ginął w trybie natychmiastowym.
Kobieta jak wiemy, bez tego organu radzi sobie wcale dosko... Cholera. Tu mnie macie. Ten symbolizm jest już zbyt głęboko zakorzeniony, bym był w stanie ot tak oderwać się odeń, nawet na czas trwania jednego wpisu.
Bo i czym go zastąpić? Mózgiem? Dopiero by mi się oberwało od Oficjalnej Feministycznej Bojówki im. Kochanicy Szatana. Pójść za Galenem i za pochodzenie pasji uznać wątrobę? Meh. Ta już ma i tak za wiele roboty.

Poza tym, nie oszukujmy się, "złamała mi mózg" brzmi zwyczajnie głupio.


Co równie istotne, co z sercem ma wspólnego "<3"? Serduszko, jakie wszyscy znamy, kardioida,  "(x^2+y^2-1)^3=x^2y^3"?
Poważnie. "By przekazać, że wywołujesz wydzielanie hormonów w moich nadnerczach, ofiarowuję tobie symbol serca, który bardziej przypomina pośladki". Na liście skutecznych podrywów pewnie gdzieś koło "Hej mała, to Twój kasztan?"
Historię ma nieco współcześniejszą (tak, to jest słowo), i nieco bardziej standardową, niż jego realistyczny odpowiednik: Niejaki Francesco Banberino ok. 1320 uznaje "tak przedstawię serce". I tak przedstawia serce. Nieskażonym niczym, monokolorowy czerwony świstek to już wiek XV na kartach do gry.
Serducho na strzale Erosa/Amora to swoją drogą wynalazek barokowy, mitologie nie wspominają w co mały gnojek ustrzeliwał swe ofiary, strzała w serce jako symbol zakochania to już pomysł chrześcijan (którzy zresztą umiłowali sobie tzw. Sacredheart jako symbol męki Chrystusa. Spróbujcie mi wmówić, że to Thor zapewnia swoim wyznawcom najzajebistsze symbole)
W historii i kulturze tkwimy już po pachy, a jeszcze parę fajnych patologii się znajdzie, więc krótko w temacie...
XIXw.- Początek stosowania symbolu serca na kartkach z okazji 14lutego
1977- pierwszy projekt I<3NY uznany za pierwsze użycie serducha jako bezpośredniego zastąpienia słowa "love"
1986- pierwsze użycie serduszka dla oznaczenia symbolu "życia" postaci w grze- oryginalna "Legend of Zelda". Super, nie? Tylko dla mnie? Poważnie?


Żartujecie, naprawdę tylko mnie to jara?


Ale tak serio?

Dobra, dobra, część z was już pewnie od kilku akapitów sprawdza nerwowo, czy post chytrze nie przekierowuje na jakąś Frondę, czy inny tygodnik Niedzielny (A Zelda ze swym blondwłosym przykurczem-wybawcą nie trafili do kotła przypadkiem), kończymy więc stricte medycznie: Patologicznie.

I nie, nie w ten sposób, o sercu; chcecie o patologicznej miłości, wybierzcie się do kina, grają tam coś dla was z pięćdziesiąt razy na dobę, we wszystkich odcieniach

1. Zespół takotsubo a.k.a. Syndrom złamanego serca. Widzę jak wychylacie na krześle rządni kolorowych opisów pękających ścian i szalonych piknięć EKG ale... ech. Nic faktycznie nie pęka. Dużo niewydolności, sporo trzepotania, śmiertelność niewielka. Czyni to chorobę smutną, ale nie przesadnie interesującą.
Poza drobnym szczegółem, który nie jest ani drobny, ani nie jest szczegółem per se: kliniczna nazwa to kardiomiopatia (czyli generalne spieprzenie mięśnia sercowego) STRESOGENNA. Tak, tak, zaburzenia związane z zespołem takotsubo są silnie powiązane z pozostawaniem pod wpływem silnego stresu.
Istnieje więc prawdopodobieństwo, że ktoś może faktycznie, fizjologicznie złamać wam serce! I możecie mu to wypominać! Mając notkę od lekarza! How awsome is that?! Tzn. po tym jak wyjdziecie ze szpitala. A dwa-trzy tygodnie winniście poleżeć...

2. Zespół WPW. Gdyby jakiś mój znajomy, dowiedziawszy się na jakich jestem studiach, zapytał kiedyś "hej stary, jaka jest Twoja ulubiona patologia?", mógłbym kwadransami rozwodzić się nad pięknem WPW. Niestety, musi ono ustąpić klasycznemu "O spoko, słuchaj, coś mi tu wyskoczyło, a ty na drugim roku pewnie już dawno wiesz jak to wyleczyć", a ja zaleczam kompleksy rozpisując się w temacie w poście, który 9/10 czytających wyłączy dotarłszy do pompy zalewowo tłoczącej. Ech. Pozwólcie mi zacząć jeszcze raz

2' Zespół WPW, czyli Zespół Wolffa-Parkinsona-White'a- polega na powstaniu dodatkowego węzła przekazującego impulsy między przedsionkami a komorami (pęczek Kenta). Skurczybyk może być tak skuteczny, że zastępuje węzeł przedsionkowo- komorowy i pęczek Hissa w ich funkcji [jeśli nie studiujesz medycyny, albo nie przerobiłeś/łaś jeszcze serca: Na układ bodźco-przewodzący serca składają się węzeł zatokowo-przedsionkowy, węzeł przedsionkowo komorowy i pęczek przedsionkowo komorowy a.k.a. Hissa, umiejscowione w ścianie serca [&połączenia między nimi]- to co musisz wiedzieć to fakt, że to takie magiczne cosie, których zadaniem jest pobudzić przedsionki do skurczu, a następnie w odpowiednim odstępie czasu przekazać tę informację i wywołać skurcz komór]. Efekt? Przedwczesny skurcz komór, nim przedsionki wprowadzą do nich całą krew->zaburzenie rytmu serca-> cała masa problemów, przerostów i arytmii. Meh. Co w  nim więc takiego, że na sam widok skrótu oczy świecą mi się, jak edynburskiemu studentowi na widok Żubrówki? Nazwa. Zespół WPW zwany jest również zespołem przedwczesnego skurczu komór, lub Zespołem preekscytacji serca.
;_;
Po prostu piękne
Tak bardzo

Wszystkim utożsamiającym się z moimi umiłowanymi patologiami życzę samych udanych Walentynek do końca wszechświata. Po czym poznać udane Walentynki? Cóż, zapewne bo braku czasu na spędzenie trzech godzin nad waszą rozrywką ;)

Ech
/Kapucyn

P.S. W poście wykorzystałem przede wszystkim wiadomości z polskiej i angielskiej wikipedii. Wiadomości o patologiach pochodzą z Anatomii Bochenka. Trochę od siebie dodało też Choroby Rzadkie. Reszta to moja generalna fantazja i wiedza ze źródeł bliżej nieokreślonych

P.P.S. Po tym tekście zostało mi kilka dziwnych pomysłów, będę się nimi dzielił przez facebookową mezenchymę, gdzie generalnie ruch jest większy niż na blogspocie ;)


2 komentarze:

  1. Przy okazji, dziękuję Najodleglejszemu za drobną korektę. Musiałem zrepostować wpis, więc jego komentarz się nie zachował :(

    OdpowiedzUsuń
  2. https://www.facebook.com/themedicalstateofmind

    OdpowiedzUsuń