poniedziałek, 12 października 2015

Patologika: graviditas extrauterina- ciąża pozamaciczna, jako wstęp do rzeczy o wiele dziwaczniejszych

-Czołem klaso. Miło mi widzieć was ponownie. Jestem pewien, że ma to wiele wspólnego ze szczerym zainteresowaniem tematem, a nie zbliżającą się w zastraszającym tempie sesją. Możemy zaczynać? No to tak...
...
Ech, tak, tak, wybaczam pani spóźnienie, proszę siadać, tak, słyszę pani wymówki, choć nie daję im wiary, oczywiście, chora babcia. Ta sama co tydzień temu, czy znalazła sobie pani nową na Październik?. Dziś się upiecze, bo przyjmiemy zgodnie, że zgubiła się pani po drodze i stąd gładko przejdziemy do dzisiejszego tematu, czyli innych bytów, które mają tendencję do błądzenia po prostych ścieżkach:
Pijacy, filozofowie i zarodki. 

Ktoś na sali lubi dzieci? No, śmiało, nie wstydzić się. Nikt? Tak myślałem. Nikt nie lubi dzieci. Matka natura też za swoimi nie przepada. I nie zawsze ma ochotę czekać, aż dorosłe wyfruną z matczynego gniazda w poszukiwaniu pracy, marzeń i płci przeciwnej. Jest krwawą psychopatką i musi nauczyć je życia zanim zdążą go zaznać. Jeszcze w organizmie faktycznej, biologicznej matki.

Zarodek ma nieskomplikowane życie, nim dojdzie to trudnych, wielosylabowych słów, jak syncytiotrofoblast. Ma się dzielić, dzielić i dzielić jeszcze trochę. Tę mnogość czynności dokonuje w drodze między jajnikiem, a macicą, gdzie uwije sobie gniazdko w ścianie dna. Możecie myśleć o tym,  jako o długiej, wąskawej, jednokierunkowej rurze, ograniczonej szczelnie z wszech stron, gdzie nawet kilkokomórkowy szkrab nie ma prawa się zgubić. Bo tym w gruncie rzeczy jest jajowód. Jajowód ma jedno zadanie: przetransportować zarodek z jajnika do macicy. Zarodek ma jedno zadanie: Dać się przetransportować jajowodowi do macicy. Nic nie ma prawa się nie udać
http://cdn.themetapicture.com/media/funny-sign-wildfire-one-job.jpg

Jak wszędzie w fizjologii człowieka, musi być jakiś kruczek. Kruczki w tej kwestii to rzęski. Znajdują się na ścianach jajowodu, i są tycimi, wąziutkimi wypustkami, które popychają wszystko co wychodzi z jajników w stronę macicy. Dlatego też nie komentujemy damskich rzęs na pierwszej randce. Albo zdecydowanie to robimy, żyje się raz. Jeśli ściana jajowodu ulegnie uszkodzeniu, może zregenerować się szpetna, zbliznowacona i co gorsza płaska- bez rzęsek. Brak popychania- brak ruchu. Powodem może być też zablokowanie jajowodu. Nie całkowite, oczywiście - sperma jakoś musiała dotrzeć gdzie trzeba, a plemniki nie mają przesadnej siły przebicia. Tak, tak, mój drogi, widzę popłoch w Twych niewinnych oczach, to nie Twoje mocarne plemniki, tylko wredna dziewczyna z igłą sprawiły, że nie masz czasu uczyć się na zajęcia, bo ganiacie po sklepach w poszukiwaniu smoczków i wózeczków. Moje kondomlencje. Wolno się śmiać.
Co może spowodować takie uszkodzenie ściany jajowodu? Niestety, wiele rzeczy. Zakażenia, zapalenia, wkładki domaciczne i pokrewne sposoby antykoncepcji, silny podmuch wiatru, złe ustawienie planet, uszkodzenia mechaniczne wynikające z zabiegów na jajowodzie i okolicach... Skoro przy tym jesteśmy, postarajcie się uważać na to co piszecie na zaliczeniach. Jeśli znowu przeczytam, że bezpłodność powoduje ciążę pozamaciczną, uznam, że albo przepisujecie bezmyślnie z Wikipedii, albo wiara w niepokalane poczęcie pozostaje w was niezachwiana.
Co ciekawe uszkodzenia ściany jajowodu może powodować również palenie.

Słucham?

Zgadzam się, stanowczo zależy od techniki gaszenia.

No, ale w końcu się staje. Zarodek nie dociera do macicy. Utyka w bańce jajowodu. Myślicie sobie "no trudno, upiekło się tym razem, sprawimy drugi raz dwa". Hm... przyjmujecie sprzeczne założenia. Przed chwilą dowiedzieliście się, że zarodek nie jest w stanie podołać genitalnemu odpowiednikowi chodzenia i żucia gumy naraz. A teraz wymagacie niezwykłych zdolności obserwacji. "A niech to dunder świśnie i szatani wszelcy rozkradną" pomyśli według was taki zlepek identycznych komórek "Dyć to nie macica, komradzi. Zaiste, nie widzę alternatywy dla honorowego samobójstwa by odkupić naszą pomyłkę". Faktyczna reakcja jest o wiele bliższa kotom. Ma ktoś koty? Pani spóźnialska? No dobrze, taki kot, jeśli wciśnie się do kartonu trzy razy dla niego za małego, to co zrobi?
Dokładnie.
Będzie siedział.

Nasza metafora zarodka w jajowodzie 
źródło: http://i0.kym-cdn.com/entries/icons/original/000/009/266/funny-pictures-if-it-fits-i-sits.jpg


A teraz wyobraźcie sobie, że kot co chwila podwaja swoją objętość. W przestrzeni stanowczo nieprzystosowanej dla takiego mutagennego kota. I, co gorsza, implantuje się, czyli zagnieżdża w ścianie jajowodu, jak w macicy. Wreszcie dochodzimy do faktycznego tematu dzisiejszego gadania: kot zaczyna się rozwijać w płód! Pani spóźnialska! Czym Pani karmi tego pieprzonego kota?!

No, tu się zaczyna robić nieprzyjemnie. Dziewczyna robi sobie popularny test ciążowy i wszystkie potrzebne związki i stężenia potwierdzają jedno: dziecko w drodze. Macica dostała wiadomość, że zarodek się zbliża, endometrium czyni swoją magię, gruczoły działają pełną parą, ku uciesze męskiej widowni rosną piersi... I tylko jednego brakuje: faktycznego zarodka, który utknął gdzieś po drodze. Cudowna sprawa. Dziewczyna nosi sobie dzieciaczka tydzień, drugi, trzeci, miesiąc, miesiączki nie ma... Ba, może nawet zrobić USG, które swoim zwyczajem pokaże czarne plamy na szarych plamach i zero faktycznych informacji, jeśli badanie nie zostanie wykonane ze szczególnym zwróceniem uwagi na umiejscowienie ciąży. Zarodek ma to gdzieś. Rośnie, mnoży, rośnie, mnoży, rośnie...

Aż pewnego dnia wszystko pierdolnie.

Nie podnosić mi tu brwi, lepszego słowa w polskim języku zwyczajnie nie ma. ściany jajowodu nie mogą rozciągać się w nieskończoność. Możecie sami wywnioskować, co dzieje się dalej. Robi się smutno. Bardzo smutno. Oszczędzę szczegółów, ze względu na obecnych, u których nie doszło jeszcze do obligatoryjnej atrofii dobrego smaku i empatii. Jest dużo krwi. O wiele za dużo na jednego człowieka. Grunt, że matka przeżywa czasami, a płód (bo wtedy może być już płodem) praktycznie nigdy. Bo jak może przeżyć coś tak delikatnego, rozwijając się w środowisku zupełnie nieprzystosowanym do jego trwania?

-Praktycznie nigdy?

-Praktycznie nigdy, moi drodzy, a jak wiemy, różnica między teorią a praktyką jest taka, że w teorii jej nie ma, a w praktyce jest. Ale to, co się dzieje z płodem, który przeżyje przeciw wszystkim stawkom, jest już zupełnie inną historią. Do zobaczenia następnym razem.

/Kapucyn